

Jak to? To już? Tak, tak moi Drodzy. 23 września mamy początek kalendarzowej jesieni, która potrwa do 21 grudnia. Równonoc jesienna przypada w tym roku w niedzielę 22 września i jak sama nazwa sugeruje – dzień jest prawie równy nocy (12 godzin trwa dzień i 12 godzin noc). Kiedy spaceruję z psem, jednego dnia czuję jakby lato trwało jeszcze w najlepsze, a już następnego, mam wrażenie, że jest środek listopada. Poranki są teraz chłodne (około 10 stopni) a po południu możemy cieszyć się 26 stopniami w słońcu. Jednak poprzedni tydzień, dla wielu ludzi w Polsce, okazał się tragiczny, ze względu na ulewy. Na skutek powodzi, mieszkańcy niektórych regionów, walczą z klęską żywiołową. Na szczęście otrzymują wsparcie z różnych źródeł, w zależności od tego, co jest najbardziej niezbędne. Niewyobrażalne straty takie jak: utrata dachu nad głową, dobytku życia czy straty finansowe w biznesie, to ogromny problem dla tych osób. Współczuję im z całego serca, zwłaszcza, że nadal pada tam deszcz. Wierzę, że niedługo sytuacja się ustabilizuje.

Czas płynął, a deszcz nie przestawał padać. Żadnej jeszcze jesieni tyle nie padało. Doliny wzdłuż wybrzeża nasiąkły wodą, która spływała z gór i pagórków, i ziemia butwiała zamiast wysychać. Lato wydawało się nagle tak dalekie, jakby go nigdy nie było, drogi od domu do domu wydłużyły się i każdy siedział schowany u siebie.

Jesień to czas zadumy -zwłaszcza okres Wszystkich Świętych, jednak na temat tego święta napiszę za kilka tygodni. Pewnie wrzucę też zdjęcia wieńców, zrobionych specjalnie na tę okazję.




Spacery po lesie, zbieranie grzybów, czytanie książek, kasztany w kieszeni. Na talerzu zupa – krem z dyni, rozgrzewająca herbata z malinami (po eskapadzie rowerowej), mgła za oknem o poranku, kolorowe liście. Tak właśnie wygląda u mnie jesień. Przy okazji powiem, że uwielbiam chodzić po lesie i zbierać grzyby, ale nie do końca przepadam za ich spożywaniem. Wyjątkiem są smażone sowy (zwane w niektórych częściach Polski kaniami), kurki i grzyby suszone. Zupy grzybowej i sosu grzybowego nie lubię.




Pisząc o tej porze roku, na moment zamknęłam oczy i pomyślałam, że… Marzę o domu z drewnianym tarasem, gdzie w sobotę rano siadam na schodach, z dzbankiem herbaty, w grubym wełnianym swetrze. Dookoła rośnie mnóstwo kwiatów i mojej ukochanej lawendy. Dalej roztacza się widok na las pełen wrzosów, łąka, jezioro lub góry (jedno i drugie uwielbiam). Po trawniku biegają psy, króliki wylegują się leniwie pod drzewem. Mam na dworze duży stół z drewna, na którym tworzę wianki. W promieniach słońca suszą się rośliny, których później użyję do kompozycji kwiatowych. W pobliskim sadzie dojrzewają jabłka, winogrona nabierają kolorów, opierając się o ścianę tarasu. Sięgam po nie za każdym razem kiedy obok nich przechodzę. Między drzewami rozwieszony jest podwójny hamak, huśtawka, z której korzystają nie tylko dzieci ale i dorośli. Rośnie też orzech laskowy. Mogłabym długo pisać o tym, co widzę w wyobraźni, ale na tym się zatrzymam i resztę pozostawię w sercu.
Tak mniej więcej to wygląda w mojej wyobraźni



We wrześniu, jak każdego miesiąca, zbieram to, co ofiaruje matka natura, a co może mi się później przydać. Trawy, suche liście kukurydzy, szyszki, żołędzie itd. W weekend, o ile pogoda pozwoli, pojadę na działkę, zjem śniadanie przy wschodzie słońca i usiądę do pracy.


Dopóki trwa jesień, nie będę miał wystarczająco rąk, płótna i kolorów, by malować rzeczy, które widzę.
– Vincent van Gogh


Przy okazji zamieszczam komunikat (prośbę) i dziękuję każdemu, kto w jakiś sposób mi pomaga w rozwijaniu mojej pasji. Poniższe zdjęcia są z mojego konta na Instagramie.



Dodaj komentarz