
„Hej dziewczyno, spójrz na misia
on przypomni, przypomni chłopca Ci.
Nieszczęśliwego białego misia,
który w oczach ma tylko szare łzy…”

🙂 Wróć…To nie ta piosenka (zespołu Top One)
Owszem, wpis o misiu, ale nie białym a brązowym i na szczęście szczęśliwym, stworzonym specjalnie dla mnie. Trochę musiałam na niego poczekać, ale było warto. Postanowiłam zrobić sobie w ten sposób prezent imieninowy.




Zobaczyłam jakiś czas temu na portalu społecznościowym profil Pani, która szyje takie cuda. Gdyby ktoś był zainteresowany, wystarczy do mnie napisać, podam Wam namiary. Każdy z misiów jest inny, z jakimś motywem, oryginalny. Pomyślałam wtedy, że bardzo bym chciałam mieć takiego w wianku na głowie lub na sweterku. No i jest, za co jestem bardzo wdzięczna. Jeszcze nie ma imienia, ale już nad tym pracuję. Mój pies jest żywo zainteresowany nowym kolegą i nawet toleruje jego obecność na swoim grzbiecie. Myślę, że od teraz częściej będziecie mieli okazję zobaczyć go na zdjęciach, przedstawiających moje prace.







Ciekawostka: 25 listopada na całym świecie obchodzony jest dzień pluszowego misia.

Jeśli już o małych przyjemnościach i o prezentach mowa, to około 3 tygodnie temu, zamówiłam u jednej dziewczyny 2 personalizowane broszki z logo i logotypem WIANCZARKA. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie i doskonale odczyta moje zamówienie, ponieważ już wcześniej wykonywała dla mnie biżuterię z motylem Rusałka Admirał i drewnianą broszkę DOMEK ALMETTE. Myślę, że tę z logo będę nosiła na co dzień, natomiast z napisem WIANCZARKA, przypinać będę kiedyś, na moich warsztatach, albo na jakimś stoisku, gdzie wystawię na sprzedaż wianki. Jeśli chcecie to napiszcie do mnie a podam Wam adres sklepu internetowego. Są tam kolczyki, broszki, zawieszki.






Wokalistka – Sylwia Grzeszczak śpiewa: „Cieszmy się z małych rzeczy, bo
wzór na szczęście w nich zapisany jest! (…)”. To całkiem dobra rada i faktycznie mała rzecz a cieszy. Mnie na pewno!
Idzie wiosna. Coraz częściej pojawia się na niebie słońce, choć temperatura spadła dziś do – 8. Zrobiłam porządki. Świąteczne dodatki zimowe do wianków schowałam do dużego kartonu i powoli szykuję ozdoby na Wielkanoc. Nawet już coś zrobiłam w niedzielę, czym się zaraz pochwalę. Nie jest to wianek a dekoracja, która powstała przypadkiem. Szykowałam drewno do spalenia w kominku na działce i zobaczyłam kawałek wąskiego drewna z wyżłobieniem w środku. Wykorzystałam to do zrobienia czegoś, w rodzaju stroika. Przy okazji zorientowałam się w moich wianczarskich zasobach: co mi się jeszcze przyda, czego mi brakuje, a co jest do wyrzucenia. Zawsze chętnie korzystam z tego, co o danej porze roku oferuje matka natura, ale wiadomo, że nie bazuję tylko na tym. Sporo tego mam, nie powiem. Oczywiście ku mojej uciesze bo proszę Państwa, to nie są tanie rzeczy:) Systematycznie gromadzę zapasy, co bardzo ułatwia mi później pracę, ale też dostaję od znajomych, od rodziny, za co po raz kolejny z tego miejsca dziękuję.




To co, czekacie na wiosnę i Wielkanoc, czy na razie na Walentynki, które przypadają już w ten piątek? Macie jakieś ciekawe pomysły, jak można uczcić ten dzień inaczej niż tradycyjnie przy romantycznej kolacji? Nie jest moim celem, żeby kogokolwiek krytykować bo „o gustach się nie dyskutuje”, ale kiedy widzę te wystawy walentynkowe w kwiaciarnianych oknach, pełne czerwieni, balonów z serduszkami, czerwonych piórek, róż, złota, to niestety, ale rani to moje oczy. Przez chwilę miałam pomysł, żeby wstawić tu jedno ze zdjęć takiej wystawy, którą mijam codziennie po drodze z pracy, ale ostatecznie odpuściłam. Nie chcę nikogo wyśmiewać czy obrażać publicznie, więc zachowam ten obraz dla siebie i miejmy nadzieję, że szybko wymażę z pamięci. Nie oznacza to wcale, że krytykuję Walentynki, nie lubię koloru czerwonego, czy serca jako symbolu miłości. Po prostu nie jest to mój styl i świat, jak to się mówi – nie moja bajka.



Dodaj komentarz